Wstęp

Hejka, witam bardzo serdecznie na moim blogu. W tej historii mam zamiar umieść historię pewnego elfa z dzieł J.R.R. Tolkiena, mam na myśli Legolasa. Opisze każdą chwilę z jego życia od dnia narodzin do odpłynięcia do Amanu, więc myślę, że ten blog spodoba się wszystkim jego fanom. Zapraszam!

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 19

Jedynym źródłem światła był tylko księżyc i gwiazdy  Ledwo widoczna droga i złowrogie drzewa przyprawiały o dreszcze nawet Leśnego Elfa. Konie pędziły ile sił w kopytach lecz elfy wiedziały, że bestia depcze im po piętach. Słyszeli jej warczenie oraz odgłosy łamanych gałązek.
- Co to jest?! - Wrzasnął Elrond jadący tuż za Thranduilem.
- Dokładnie to sam nie wiem! Ojciec opowiadał mi kiedyś, że las zamieszkuje bestia podobna do Warga. Żyła tu jeszcze długo przed nami! Nie udało jej się nigdy złapać, a ten kto to zrobił został roszarpany na strzępy!
- Muszę przyznać, że ten las coraz bardziej wygląda tajemniczo  i przypomina  moja babkę. -wyszeptał Elrond.
- Co ty człowieku chrzanisz?! -  Thranduil popatrzył na przyjaciela jak na wariata.
- A nic. Zmęczony jestem!
- To widać i słychać.

Trzy godziny jazdy jednak zrobiły swoje. Elfy zgubiły  bestię za kamienną ścianą. Teraz nie zostało im już nic innego jak w końcu wracać do domu.Ruszyli ścieżką wiodącą w głąb lasu.
- Zaraz. Czy mu już koło tego głazu nie przejeżdżaliśmy?- Zapytał Elrond wzkazując na wielki głaz leżący przy drodze.
- Pewnie że nie. - rzekł Thranduil. - Jedzimy dalej za chwilę będziemy w domu. Elrond zszedł z konia i położył na głazie chusteczkę.

- Thranduil! Ty nigdy nie przyzanjący  się do błędu idioto! Zrobiliśmy głupie kółko!  Przejeżdżamy obok tego debilnego kamienia chyba z któryś raz z kolei! Dobrze o tym wiedziałeś. Zgubiliśmy się! - Elrond darł się na Thranduila dobra kilka minut. Elf tylko stał obok i przetważał wszytko to co się stało. To prawda zgubili się, a on nawet nie miał pojęcia gdzie są. Są w środku nocy gdzieś w głębi lasu zdani na łaskę tej bestii.
- Chłopaki pewnie już leżą gdzieś w kocie zlani w trupa, a Arwena, Legolas I Tauriel napewno juz dawno wyszli z siebie!
- Ciii- Thranduil popatrzył w gwiazdy.
- A co ty na mnie cichasz?!
-  Na Valarów, zamknij się w końcu! Patrz! Gwaizdozbiór drzewa!
- No i...
- To znaczy, że jesteśmy na granicy Gór Szarych. Szybko jedziemy! Jak do nich dotrzemy to znajdziemy ścieżkę to wtedy wrócimy do domu!
- Ale to jest ścieżka! -  Krzyknął za Thranduilem.
- Ale przypomniało mi się, że to teren bestii!

- Obiecaliśmy im, że wrócimy po trzech dniach.  Jest już czwarty dzień. Dziękuję ci bardzo za takie wycieczki. - Elrond juz leżał na koniu. Słońce grzalo okropnie, im kończyły się zapasy wody.
- Pojechaliśmy do damtej części tylko po ten kwiat.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że ta ścieżka była tylko trzy metry od nas.
Do Gór Szary dojechali pod ranem. Jak się później okazało droga prowadząca do zamku była odalona o trzy metry. Wystarczyło tylko przejechać przez krzaki i już by zaoszczędzili cztery godziny jazdy.
Upał dawał się znaki także konią. Elfy postanowiły ulżyć trochę biednym zwierzętom i od pół godziny prowadziły ich za uzdy.
- El, ponieś mnie
- Jeszcze czego? Jak zaraz nie znajdziemy jakiegoś strumyka to chyba wszyscy umrzemy z pragnienia...
Elf potknał się o wystający korzeń. - Ej tu jest błoto!
- Jak jest błoto jest i woda! Słyszysz? ! Szum wody! Jest blisko chodź albo leż przyniosę ci.
Thranduil  napełnił wiadro które było przyczepiene do jego siodła napełnił je i zaniósł do konia by ten mógł w końcu się napić, zrobił tak też w przypadku drugiego zwierzaka.
- El wstawaj! -  Oblał przyjaciela wodą.  Ten zerwał się na równe nogi. Thranduil zaprowadził go do strumyka gdzie potem wepchnął do wody.

- Wieczór się zbliża. Jedzimy bo nie chce siedzieć w tym lesie ani chwili dłużej.
Napojone konie pędziły ile sił miały w kopytach. Zostawał po nich tylko kurz.
-  Jeszcze godzina!- Thranduil krzyczał jak dziecko które dostaje upragnioną zabawkę, gdy był w palący nigdy bo do czegoś podobnego nie doszło.
- Światła!  Widzę światła! - Elrond z łzami w oczach poganiał konia. Droga sktociła się o piętnaście minut. Dojechali do mostu a potem już nawet nie pamiętali jak trzy małe istoty rzucają im się na szyje.

7 komentarzy:

  1. Witaj. Od dawna śledzę ten blog. Przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, nie skupiałam się na błędach, ale chyba mało. Jak dobrze, już są w domu! Generalnie jest git. Ta bestia tycio mnie przeraziła, ale sie domyślam, kto to może być... Chociaż nie znam Towjego konceptu, Julko. Podejrzewam, ale nie chcę spoilerować. Mam pytanko, takie małe. Czy ustalesz sobie, co ile dni będziesz? Oczywiście, na nic nie naciskam, nie chcę być nadgorliwa... Przynajmniej się staram. Jeżeli się zdecydujesz odpowiedz, a jak nie, to i tak odpowiedz. Będę Ci bardzo wdzięczna. Dzięki za nowy rozdział.
    #Marcysia_kocha_bloga_Julki_za_koncepję_samego_opowiadania_i_wie_że_dużo_nap-isała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się ustalać jak tylko mogę i staram się jak mogę trzymać tych dni, ale z nauką różnie bywa. Wena mi ostanio dopisuje, więc możecie być dobrej myśli

      Usuń
  3. Rozbawiłaś mnie. Czytam dzisiaj wszystkie blogi potterowskie, które komentuję i wszystkie jakieś takie depresyjne.
    Podejrzewam, co to za bestia, mimo, że moje teorie nigdy się nie sprawdzają.
    Duuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczaczki dla was na Wielkanoc!🐤🐥🐣

    OdpowiedzUsuń