Wstęp

Hejka, witam bardzo serdecznie na moim blogu. W tej historii mam zamiar umieść historię pewnego elfa z dzieł J.R.R. Tolkiena, mam na myśli Legolasa. Opisze każdą chwilę z jego życia od dnia narodzin do odpłynięcia do Amanu, więc myślę, że ten blog spodoba się wszystkim jego fanom. Zapraszam!

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 10

 O matko!!! Jestem na siebie zła jak nigdy dotąd, kazałam Wam tyle czekać. Nigdy sobie tego nie wybacze. >:(

     Był późny wieczór, słońce chowało się za horyząt. Niebo przyprało barwę czerwieni i fioletu. Wiał ciepły lekki wietrzyk, który wprawiał w ruch zielone liscie na drzewach. W lesie prawie wszystkie zwierzęta pochowały się w swoich domkach by za chwilę zasnąć. Na ścierzce nie było żadnej żywej duszy, no oprucz trzech osób.
   - Twoja mama by mnie zbiła za to że o tej porze wyciągama was do lasu.- mruknął Thranduil. Król i książę uśmiechneli się jednak na wspomnienie o Liannie. Legolas miał na sobie zieloną długą koszulkę i brązowe spodnie. Tauriel za to niebieską sukienkę w złote gwiazdki. Oboje byli boso.
- Co chceż nam pokazać tato?- Spytał ,,Listek"
- Cierpliwości synu. Poczekajcie na mnie i nigdzie się nie oddalajcie. - Mówiąc to oddalił się trochę.
- Król zawsze zabierał cię na takie nocne eskapady?- spytała elfka. Książe pokręcił głową. Stali chwilę obok siebie w ciszy.- Legolasie, co ja mam dać twojemu tacie na urodziny?
- Ja sam nie wiem co mu dać.- Nagle za drzwe wyłonił się król z pięknym łosiem. Gestem ręki przywował dzieci do siebie. Te podbiegły do niego. Legolas wspioł się ojcu na barana, a Tauriel została podsadzona przez króla na głowę zwierzęcia.
- To jest Maron. Wy jako pierwsi go poznaliście.- Thranduil pogłodził łosia po głowie.
- Więc to jego chciałeś dać mamie?- Król pokiwał głową.
- Bardzo chciała mieć własnego łosia. Kochała te zwierzęta.- Thranduil uśmichnął się.
- Co teraz z nim będzie?- Spytała Tauriel tuląc się do głowy zwierzęcia.
- Zamieszka z Erosem.- odpowiedział.
Elfy wróciły do zamku razem z Maronem. Legolas i Tauriel jechali na grzbiecie łosia, a Thranduil prowadził go. Później zostawili Marona z Erosem. Zwierzaki wyglądały na szczęsiliwe swoją obecnością.
Dwa mniejsze elfy uparły się, że będą spać razem po tyz królem po tym jak księciu znowu przyśnił się głos który odwiedził go w nocy kiedy Lianna odpłyneła do Amanu, a Tauriel przyśnił się ork który zabił jej matkę.
Mijała północ, a Thranduil ani na chwile nie zmróżył oka. Co chwilę zdejmował nogi i ręce z twarzy. Tej nocy elfy miały bardzo kapryśnął sen. Ciągle się wierciły, uderzały, kopały i nawet drapały.
- Valarovie zlitujcie się nademną.- błagał po kolejnym kopniakiem w żebra od syna. Zpojrzał na elfy śpiące obok niego. Zamknął oczy, od ładnych paru minut nie został kopnięty lub podrapany. Już miał zasypiać, kiedy poczuł ogromny ból pomiędy nogami. Zakrył dłonimi usta pragnąc nie wrzasnąć z bólu. Z oka wypłyneła mu samotna łza. Podniusł lekko głowę i zrozumiał, że jego własny syn kopnął go w czułe miejsce.
- Matko, zdradzony przez jedynego syna.- odparł i nie zwracając uwagi na ból zasnął.
   Legolas obudził się z nogami na torsie ojca. Przetarł pięściami oczy. Podniósł głowę i zobaczył, że Tauriel leży obok powyginana jakby spadła z siódmego piętra. Kołdra leżała na podłodze a jego ojciec miał na twarzy grymas bólu.
-Tauriel wstawaj!- zaczął potrząsać przyjaciółką. Ona tylko zmieniła swoją dziwnął pozę i normalnie leżała na plecach.
- Coś się dzieje?- spytała nie przytomnie.
- Tata chyba jest zły. Chodzimy do mojego pokoju.- Oboje pobiegli do komnaty Legolasa.
- Jaki jest król jak jest zły?- spytała siadając na łóżku.
- Sam nie wiem. Zły był tylko jak wracał od krasnoludów, ale wtedy starał się nie okazywać przy mnie i przy mamie.- odpowiedział.
  Kilka minut potem Thranduil obudził się cały w sińakach i zadrapaniach. Na dodatek wciąż czuł ten okropny ból. Cudem się przebrał. Zoriętował się, że nie ma w pomieszczenia jego syna i podopiecznej. Zapewne poszli do pokoju ksiecia. Poszedł do sypialni syna.
  - Zauważyłeś, ze dla mam robienie prezentu jest łatwiejsze?- Zauważyła Tauriel kiedy książe ponownie skreślił nowy pomysł na prezent dla Thranduila.
- No właśnie. Co robiłaś dla swojego taty?
- Ja no... zawsze coś rysowałam. - Odpowiedziała.
- Ja też.- oznajmił.- Ale teraz najlepszy prezent dla niego to naszyjnik mamy...- Do pokoju wszed Thranduil. Tauriel szubko schwała karteke z prpopzycjami na prezent.- Nie jesteś zły.?- Spytał ksiażę z nadzieją w głosie.
- Nie- powiedział zgodnie z prawdą. Mimo, że był pośniczony, podrapany i na dodatek ledwo mógł chodzić, ale nie mógłbyć zły tylko zmęczony.- Bolom mnie tylko niektóre części ciała,  ale nie jestem zły. Śniło wam się coś w nocy?- uśmiechnął się lekko.
- Śniło nam się, że oboje bierzemy udział w wielkiej bitwie- opowiadał z zapartym tchem Legolas.- walczyliśmy przeciwko orkom. Tauriel odcinała im głowy. Ja przebijałem je mieczem na wylot. Kopaliśmy, drapaliśmy, aż w końcu wygraliśmy.
- Mogłem się domyślić.- Mruknął. - Chodźcie do jadalni.
Całą trójką piszli na śniadanie.

Rozdział najgorszy jaki może być. Mega spóźniony i na dodatek totalnie bez sensu. Weny brak i w ogóle. Zaniedbałam was okropnie i strasznie strasznie strasznie przepraszam!!!!  Nie będe mówić kiedy będą rozdziały, bo i tak będą spuźnione uwieżcie chcę pisać i dodawać części jak najczęściej, ale nie daje rady bo drobne problemy w życiu prywatnym mi na to nie pozwalają, więc jeszcze raz przepraszam, że tyle czekaliście. :'(