Wstęp

Hejka, witam bardzo serdecznie na moim blogu. W tej historii mam zamiar umieść historię pewnego elfa z dzieł J.R.R. Tolkiena, mam na myśli Legolasa. Opisze każdą chwilę z jego życia od dnia narodzin do odpłynięcia do Amanu, więc myślę, że ten blog spodoba się wszystkim jego fanom. Zapraszam!

sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 8

W tym rozdziale odpoczniemy na chwilę od głównego bohater :)

Był późny wieczór. Pewna grópka orków siedziała przy ognisku oglądając swoje łupy.
- Poszczęściło nam się- rzekł jeden- tamta elfia rodzina obdarowała nas bardzo chojnie.
- Chojnie? Pierwsze kilka tygodni błądziliśmy po Mrocznej Puszczy unikając elfich patroli, a teraz jesteśmy poszukiwani od tego przeklętego lasu po Erebor!- warknął drugi.
- Ale nic nie poszło na marne. Straciliśmy kompanów ale dla tego cudenika było warto...- mówiąc to wyciągnął z torby srebny naszyjnik- Król niech sobie tego szuka nigdy go nie odzyska.
- Przecież wczoraj napadła na pozostałych grupa elfów i zabrali połowę skarbów które ukradliśmy tamtej rodzinie!!! Trzeba było zabić tą rudą szluję kiedy była taka okazja. Zostało nas tylko czterech...- momętalnie upadł na ziemię. W jego głowie był wbity topór. Za karzaków wyskoczyła grupa krasnoludów uzbrojonych po zęby.
- Chłopcy bierzemy wszystko co się świeci i nie bierzemy zakładników!- oznajmił Trudor król Pod Górą, ojciec Thura( dziadek thorina tylko nie pamiętam jak się jego imię piszę). Krasnoludy zabiły pozostałych orków i zaczeli przeszukiwać ich torby.
- Ojcze spójrz!- wykrzyknął młody Thur pokazując mu srebny naszyjnik.
- Na brodę Durina!- król wzią od syna ozdobę i przyglądał się jej uważnie.- Piękne, zakochany elf podaruje kobiecie nawet,wiązankę czterystu srebnych kamieni, by na końcu trafiła w łapy orków.
- Ojcze, król Thranduil obiecał nagrodę dla tego kto odnajdzie prezent jego zmarłej żony. To okazja by nasz skarbiec stał się jeszcze większy!
- Cierpliwości, Thranduil ma bzika na jego punkcie, więc przetrzymamy na chwilę to cudeniko w naszy skarbcu, a kiedy elfi władca straci nadzieje na odzyskanie go... to jeszcze trochę naszyjnik poleży w naszym skarbcu i dopiero za kilka lat powiemy królowi, że go mamy i zarządany za niego większej nagrody.
- Mamy czekać tak długo? On straci nadzieje dopiero za sto lat.
- Mój drogi synu, musisz zrozumieć, że krasnolud by otrzymać ogromny majątek musi czekać bardzo długo, a nawet i jego dzieci muszą czekać na odpowiedni momęt by pokazać chętnemy towar. Nawet jeśli ja nie dożyje tej trangzacji to ty synu będziesz musiał wyłudzić od tej elfiej szmaty jak najwięcej się da, by nasz skarbiec stał się o wiele większy.
- Wiele się muszę jeszcze nauczyć- spóścił głowę.
- Mój królu nic ceniejszego oprucz tego naszyjnika nie ma.
- W takim razie pozostałe rzeczy trzeba oddać tym elfim gnidą!- burknął.
Król i książę postanowili wrócić do Erebornu, a pozostali pakowali na wóz rzeczy które rodzina Tauriel nabyła na jarmarku w Dale. Następnie ruszyli w stronę Marocznej Puszczy. Dotarli do bram zamku i na powitanie podeszli do nich dwaj strażnicy.
- Co tu robicie o tej porze?- spytał jeden.
- Przyjeżdzamy oddać rzeczy należące do pewne osieroconej niedawno elfki.- odpowiedział rudy karzeł.
- Skąd je macie?- drugi elf uniusł brwi.
- Natkneliśmy się na orków którzy zabili rodziców owej dziewczynki, więc postanowiliśmy zwróci jej własność.- krasnolud starał się uśmiechnąć.
- Tauriel z pewnością się ucieszy, ale czy przypadkiem tamci orkowie nie mieli przy sobie naszyjnika królowej?
- Niestety nie!- skłamał, a przez to, że czuł jak elfy patrzą na niego zaciekawieni ręce zaczeły mu się trząść.
- Szkoda, w imieniu Tauriel i króla dziękujemy za wzrot. Powiadomimy króla o wszym uczynku.
- Dziękujemy wam, życzymy wam spokojnej warty!- odjechali zostawiając wóz na moście.- Może elfy wcale nie są takie dumne jak to mówią.
- Racja są bardzo mili.
Elfy przeniosły powóz do zamku.
- Jak na krasnoludy ci nie byli wcale tacy chytrzy jak pozostali.- rzekł pierwszy.
- Mało jest w tych czasach takich krasnoludów. Pamiętam jak kiedyś poznałem takego jednego, wspaniały przyjaciel. Mieliśmy wiele przygód, ale śmierć wyciągneła po niego swe łapska... aż do dzisiaj nie spotkałem takiego samego krasnoluda.

Jednak to nie Legolas i Gimli byli tymi pierwszymi :)
Elfy i krasnoludy zawsze mogły żyć w przyjaznych relacjach. Tylko szkoda, że dowiedzieli się o tym dopiero później.
Przepraszam z krótki rozdział i że tak długo go nie było. Kolejny sama nie wiem kiedy będzie :(

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 7

   Tauriel stała przed lustrem ubrana w czarną suknię wiązaną na plecach i zapinaną na dwa guziki pod szyją. Jej piękne rude włosy nie były związane lecz puszczone luzem. Za nią stała czarnowłosa elfka. Kobieta właśnie nakładała czarną aksamitną chustę na głowę dziewczynki.
- Dziękuję, pani.- powiedziała kiedy była już gotowa.
- Proszę, mów mi Elarhien.- uśmiechnęła się życzliwie. Tauriel odwzajemniła to, ale w jej oczach szybko pojawiły się łzy. Elarhien była tak bardzo podobna do jej matki. Te kruczo czarne włosy, te szare oczy. Elfka widząc łzy małej przytuliła ją delikatnie. Została wyznaczona przez króla jako opiekunkę Tauriel. Miała za zadanie ubierać ją, czesać i pomagać w typowo kobiecych sprawach.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.- powiedziała łagodnie.
- Straciłam całą rodzinę.- zapłakał.
- Teraz będziesz mieć nową.- uwolniła ją z uścisku i otarła łzy.- Zanim się obejrzysz, a będziesz widzieć w królu tatę, a w księciu brata.
- W Legolasie na pewno, ale król na zawsze pozostanie moim opiekunem. Nikt nie zastąpi mi taty nawet on.- Elarhien uśmiechnęła się. Zaraz potem rozległo się pukanie do drzwi, a chwilę później pojawił się książę ubrany w czarny płaszcz, skromną koszulę i spodnie. Trzymał w ręku dwa wieńce żałobne. Oznajmił, że muszą już iść. Dziewczynka wzięła dwa wieńce zrobione z tulipanów i majów i poszła z księciem na most gdzie czekał Thranduil z czwórką elfów niosących dużą łódź w której spoczywały dwa ciała. Czarnowłosej elfki i elfa z ognistymi włosami. Kobieta leżała z bukietem polnych kwiatów na piersi, a mężczyzna z mieczem z którym stoczył swoją ostatnią walkę. Tauriel przełknęła ślinę, chciało jej się płakać. Została przecież sierotą, a co jak zrobi coś nieodpowiedniego i król już nie będzie się nią chciał opiekować. W ten poczuła coś ciężkiego na ramieniu. Popatrzyła w górę i zobaczyła króla. Uśmiechał się lekko, tak jakby czytał w w jej myślach i chciał powiedzieć ,,Nigdy nie zostaniesz sama. Nigdy."  Wziął ją za rękę, a Legolas szepnął jej do ucha.
- Nikt nie zabrania ci płakać.- tak samo jak król wziął ją za rękę. Pierwsze szli mężczyźni z łodzią, a następnie król i dzieci. Tauriel trzymała się mocno króla oraz Legolasa. Szli normalnym tempem, ale chłopcu i dziewczynce ta droga dłużyła się nieubłaganie. W końcu doszli do odpływy Bystrej Rzeki. Thranduil zapalił cztery świeczki i delikatnie umieścił je we wieńcach. Elfy delikatnie postawiły łódź na wodzie. Maluchy również postawił swoje wieńce obok łodzi. Kiedy ostatnia plecionka z kwiatów dryfowała na wodzie rodzice Tauriel zaczęli odpływać do nieśmiertelnych krain. Elfka mocniej przycisnęła dłoń króla i księcia. Legolas delikatnie ją przytulił. Thranduil przykucną za nimi i lekko przytulił ich do siebie.
    Kilka minut później wszyscy byli już w drodze powrotnej do zamku, szli bardzo szybko, a czasami nawet biegli, żeby zdążyć przed burzą. Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać z nieba kiedy byli już w zamku.
 - Wyszystko w porządku?- spytała Elarhien, kiedy Tauriel weszła do pokoju.
- Na początku było trochę ciężko- usiadła na łóżku- ale kiedy poczułam, że są przy mnie król i Legolas to wtedy pożegnanie rodziców nie było już taki trudne.
- A nie mówiłam?- kobiet przytuliła ją
- Ale nie jestem pewna czy będę umiała zachować się na dworzekrólewskim.
- Wszystkiego na pewno się nauczysz.
   Tauriel płakała w poduszkę. Płakała z powodu straty rodziców i z powodu trwającej burzy. Zawsze kiedy trwała burza przychodziła do sypialni rodziców i spała z nimi. A teraz król nie był jej tatą, poza tym nawet by nie wypadało w pierwszą noc iść do króla i mówić, że nie będzie sama spać bo nie da rady. Mogła by pójść do Elarhien, ale nie wie gdzie mieszka. Pozostała tylko jedna osoba.
  Weszła cicho do komnaty Legolasa. Książę spał odwrócony do niej plecami. Nie pewnym krokiem podeszła do łóżka.
- Legolasie.- delikatnie potrzosneła chłopcem. Elf obudził się i na pół zamkniętymi oczyma spytał:
- Coś się stało?
- Tęsknie za nimi.- zapłakała cicho. Książę posunął się lekko by ta mogła się położyć obok niego. W jednej chwili dziewczynka leżała przy nim.
- Kiedy moja mama umarła spałem z tatą przez bardzo długi czas, ale nie dawno dostałem od niego tego jelenia.- I pokazał jej  owego pluszaka.- Wciąż z nim śpię, bo czuję się przy nim bezpieczny.
- Też bym chciała takiego pluszaka.
- Kiedyś ci jakiegoś podaruje.
    Promienie słoneczne wpadały przez okno do pokoju Thranduila. Król w pierwszej kolejności chciał sprawdzić czy u u jego podopiecznej wszystko w porządku.
 Kiedy wszedł do jej pokoju przeraził się zniknięciem małej. Może już wstała i poszła do Legolasa? Elf wszedł do pokoju syna, a to co zobaczył roztopiło go od środka. ,,Listek" ściskał w ramionach rudo włosą dziewczynkę. Elfka miała na twarzy lekki uśmiech podobnie jak Legolas. Król popatrzył na obraz zmarłej żony.
- Spójrz moja miłości. Nasz synek ma nową przyjaciółkę.