Strony

niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział 21

Tauriel nałożyła strzałe na cieciwe. Wymierzyła w tarczę na drzewie. Trafiła w sam środek. Obróciła się w stronę elfa który bił jej brawo.
- W końcu ci się udało. - Legolas wystrzelił strzałe. Wbiła się w sam środek strzały Tauriel. - Ale żeby mi dorównać musisz się bardziej postarać.
Tauriel przewróciła oczami.
- Twoje ego rośnie z dnia na dzień.
Tauriel zauważyła, że jej przyjaciel się zmienił. Nie tylko fizycznie. Zmienił się jego charakter. Lego stał się wręcz nie do wytrzymania. Był złośliwy i egoistyczny. Nabiał się z Tauriel zawsze jak coś jej nie wychodziło. Nie miała pojęcia skąd tak drastyczna zmiana. Zaczął pyskować nawet ojcu. Wszyscy zaczęli tłumaczyć to okresm buntu, ale Tauriel uważała inaczej. Thranduil starał się mu zastąpić matkę, lecz młodemu dorastającemu elfowi potrzeba matczynej ręki. Legolas miał jedynie obraz i posąg.
- Pff, ćwicz nie gadaj, bo nigdy nie będziesz tak dobra jak ja.
- Dlaczego taki jesteś?!
Książę spojrzał na nią ze znużeniem.
- Jaki? Zachowuje się tak jak zawsze. Zachowuje się tak samo kiedy się poznaliśmy...
- O nie, nie jesteś taki jak wtedy! Jesteś opryskiliwy, arogancki, pyskatym księżątkiem nie mający szacunku do własnego ojca!
- Nie zapomnij, że czterysta lat temu ubłagałem go aby pozwolił ci uczęszczać na treningi i zwiady! Gdyby nie ja...
- Oj cicho bądź! Nie cierpię cię! Jesteś napompowanym balonem, który rośnie i rośnie! Stałeś się idiotą!
Ze łzami w oczach wybiegła z terenu treningów.
Legolas stał na środku placu z łukiem w ręku. Zagryzł wargę i wyciągnął strzałe z kołczanu i ponownie wystrzelił w kierunku tarczy. Strzała wbiła się w po raz kolejny w środek. Tym razem nie ucieszyło go to.

Thranduil dwa dni temu wyruszył do Samotnej Góry. Krasnoludy wysłały mu wiadomość, że mają w skarbcu coś co należy do niego. Miał wielką nadzieję, że chodzi właśnie o naszyjnik Lianny. Król spod Góry ustawił warunek. Thranduil miał okazać mu należyty szacunek i przyznać, że jego potęga jest niewyobrażalna, a królestwo niezwyciężone. Thranduil nie miał najmniejszej ochoty na przystawianie na te warunki, lecz w grę wchodził naszyjnik ukochanej żony.
Przy bramie stali strażnicy i komitet powitalny składający się z dużej grupy krasnoludów i brązowo-czarnych chorongwii. Krasnolud z długą, białą brodą i w bordowym płaszczem skłonił się przed królem.
- Wasza Wysokość, w imieniu króla spod Góry witam cie w naszym królestwie.
Thranduil skinął głową. Nie zdziwiło go, że Wielki, Najwspanialszy i Najbogatszy Król Krasnoludów nie powitał go osobiście, tak jak to robią wszyscy królowie. Thrór był tak zaślepiony swym złotem, że nie chciał wychodzić na zewnątrz z obawy, że jeśli opuści swój największy skarb to ktoś go ukradnie.
Zsiadł z łosia, a Malachonir i reszta z gracją zeskoczył z koni. Krasnoludy odoprowadziły zwierzęta do stajni stojącej obok. Dumnym krokiem ruszył za krasnoludem.
Buchar, bo tak mu było na imię prowadził ich przez korytarze Samotnej Góry. Pełno było przejść, wyjść, innych korytarzy. Nie jeden by się zgubił w tym labiryncie. Thranduil z nie chciął przyznał ze owy królestwo jest naprawdę piękne i zapiera dech w pierśach. Spojrzał na kapitana. Malachonir rozglądał się z zachwytem.
- W życiu nie chciałbym się tu zgubić...- mruknął jeden z elfów. Jakby spojrzeć na to z logicznej strony to młodzieniec krążył by po tych korytarzach dobre kilka lat zanim znalazł by właściwie wyjście które nie kończą się pewną śmiercią.
- Panie- odezwał się Buchar. - Król nie zdarzył się odpowiednio przygotować na tak wczesną audiencje, więc  proszę pozwolić, że moi ludzie oprowadzą ciebie i twoich ludzi po naszym zamku i pokażą cześć naszej architektury.
- Będzie to dla mnie nie lada przyjemność zwiedzić to miejsce choć trochę.
Thrór wiedzial od tygodnia, że przybędzie o tej porze. Była to jedynie wymówka i dobrze o tym wiedział. Syn i wnuk zapewne próbują odciągnąć go od złota i diamentów. Zgodził się nie tylko by podziwiać wnętrza, ale by uniknąć nie potrzebnego konfliktu. Thrór wpadł by w szał gdyby we własnej osobie odwiedził jego skarbiec co byłoby wyłącznie jego wina. Thranduil nie mógł marnować cennego czasu na wieczne czekanie na tego pogrążonego gorączka złota starca. Nie obchodziły go problemy tego starego dziwaka. Sam miał większe, jedyny syn sprawiał problemy wychowawcze, Tauriel nie mogła się skupiać na nauce i treningach przez docinki Legolasa, a Malachonir i Ellarhien nie długo zostaną rodzicami. Thranduil sam był szczęśliwy, ale nie chciał by podczas jednej wypraw lub bitew Ellarhien straciła męża. Nikomu nie życzył utraty ukochanej osoby więc postanowił przenieść Malachonira na inne stanowisko. Jako jeden z doradców króla będzie wyjażdżać na bitwy tylko w razie ostateczności. Thranduil zdawał sobie sprawę, że są inne elfy ale nie mógł przenieść wszystkich na inne stanowiska i tego właśnie żałował. Kiedy Malachonir przesadnie pełnić funkcję kapitana straży będzie musiał wybrać kogoś innego. Ostatnimi czasy ciągle ma pod górkę.

Ellarhien była  w czwartym miesiącu ciąży i wciąż była piękna. Ciągle zajmowała się Tauriel, mimo, iż elfka sama potrafiła się uczesać to nie potrafiła dobierać ubrań na przyjęcia. Ellarhien była wdzięczna, że ciągle może pomagać swojej już nie małej podopiecznej.
Tauriel nie była już małą dziewczynką z piegami i rudymi włosami. Była dziewczyną a już nie długo kobietą z piegami i rudymi włosami. Miała moce ramiona od treningów i walek z Legolasem. Piękną, waleczna, uporczywa i uparta. Tak moża ją opisać. Wychowanka króla cały czas mieszkała w królewskich komnatach i była traktowana jak prawdziwa córka Thranduila. Jednak nigdy nie nazawała go "tato" lub "ojcze" uznała, że nie jest tego godna. On także nie nazywał ją córką. Mówił do niej " kwiatuszku", "kochanie", ale nigdy "córko". Z Legolasem było podobnie. Byli dla siebie jak brat i siostra, ale nie nazawali się tak. Byli najlepszymi przyjaciółmi...choć ostatnimi czasy zaczynała w to wątpić.
- Dlaczego on się tak zachowuje? - Tauriel siedziała na łóżku w swoim pokoju, a Ellarhien szyła obok ubranka dla swojego dziecka. - Tylko proszę...nie mów, że to przez okres buntu.
- Zdaje mi się, że poprostu chce zwrócić na siebie uwagę lub tak jak kiedyś mówiłaś brakuje mu matki. Król jest wspaniałym ojcem o czym wiesz, ale choćby nie wiem jak by się starał nie zastąpi Legolasowi Lianny.
- To znaczy, że już zawsze taki będzie? - spojrzała na nią z bólem. Chciała aby jej dawny Legolas wrócił. Nie chciała tego aroganckiego książątka. Chciała przyjaznego i wesołego księcia, Legolasa który był jej najlepszym przyjacielem.
- Trudno mi powiedzieć. Mam nadzieje, że nie, ale to wszystko zależy od niego. Jeśli będzie chciał się zmienić, jeśli naprawdę zależy mu na ojcu i tobie to się zmieni. Wiem, że chcesz mu pomóc, ale sam musi to tego dojść.

- Thranduilu, powiedz czy moje królestwo jest tak wspaniałe jak śpiewają w pieśniach?
Elf powstrzymał się aby przewrócić oczami. Chciał mieć już tą błazenadę za sobą, wziąść to co jego i wróci do domu.
Odchrzaknął i rzekł:
- Muszę przyznać, iż twe królestwo jest imponujące i tak jak powiadają nie do zdobycia...Samotna Góra naprawdę jest cudem architektury. A ty Thrórze jako jej król zasługujesz na taką samą opinie. Dlatego właśnie przy wszystkich tu zgromadzonych przyznaje, że twa władza jest potężna.
Thrór słuchał tego dumnie siedząc na tronie. Wspaniałe było to uczucie patrząc na elfa z wysokości. Wspaniałe było czuć się większym od niego.
- Dziękuję ci królu Mrocznej Puszczy za słowa uznania...
- W liście wspomniałeś, że posiadasz rzecz, która jest moją własnością...
- Tak, tak hmm...tak Buchar!
Krasnolud wyszedł z szeregu. W dłoniach trzymał małą szkatułkę. Stanął przed Thranduilem. Na rozkaz króla Buchar uniósł wieko. Ze środka bił oślepiający blask. Pośród diamentów i kryształów leżał naszyjnik Lianny. Piękny tak samo jak tamtego dnia. Ledwo widoczne łzy iskrzyły się w oczach elfa. Po tylu latach...Lianno, najdroższa znalazłem...ale nie przywróce ci życia...
Wpatrzony w skarb pragnął go dotknąć, wziąść i zawieść do domu...pokazać synowi. Juz prawie go miał...gdy nagle Buchar zatrzasneł szkatułkę przed palcami Thranduila.
- Co to ma znaczyć?!
- Chyba nie myślałeś, że ci go oddam. To co jest w moim skarbcu pozostaje w nim na zawsze! - Thrór roześmiał się a echo jego śmiechu nosiło się po całym królestwie.
- Była umowa!
- Oj wybacz musiałem coś przegapić. Jednakże przyznaleś, że...
- Jesteś kłamcą i oszustem! - Warknął, odwrócił się napięcie i ruszył w kierunku wyjścia. Pozostałe elfy uczyniły to samo.
- To nie był dobry pomysł- odezwał się Thorin, wnuk Thróra. Podszedł do tronu kiedy tylko drzwi się zatrzasnęły. - To naszyjnik jego zmarłej żony. Szukał go przez wiele lat. Myślisz dziadku, że to nie doprowadzi do nie dajcie bogowie do niepotrzebnej wojny?
- Mój drogi tak jak zauważyłeś wojna byłaby nie potrzeba, a Thranduil nie lubi ryzykować życia swoich poddanych. Albo pogodzi się ze stratą albo okaże się głupi i wymowie nam wojnę.

Legolas wyszedł na most by powitać ojca. Tauriel stała obok. Znowu się po kłócili. Thranduil zszedł z łosia i odrazu było widać że jest wściekły.
- Co się okazało tym...
- Co?! Wiesz co?!- Ryknął na syna. Legolas cofnął się wystraszony do tyłu. Tauriel stała obok i wraz z Malachonirem patrzyła na coś czego niegdy nie potrafiła sobie wobrazic.
- Naszyjnik twojej matki! Ten sam który miała na sobie w momencie śmierci! Te gnidy ukradły go orkom wiele lat temu i teraz jeszcze nie chcą go zwrócić! Na Valarów czy ty zawsze musisz się zachować jak rozkaprzyszony dzieciak?!
- Ale ja...
- Myślisz, że cały czas będziesz się tak zachowywać?! Myślisz, że całą wieczność będę znosić twój brak szacunku?! Otóż nie! Jeśli się nie zmienisz pożałujesz że takie odzywki w ogóle przyszły ci do glowy!

Legolas siedział w pokoju ściskając w dłoniach ołówek. Próbował rysować. Zawsze rysuje kiedy chce się zrelaksować. Teraz jednak nie pomagało. Nie mógł uwierzyć w to co widział i w to co słyszał. Ojciec nigdy się tak nie zachowywał. W szoku był nawet Malachonir. Coś w nim pękło, Legolas wiedział to doskonałe. Od śmierci matki minęło sporo czasu lecz ani on ani król nie zapomnieli o naszyjniku.
- Nic już nie będzie takie jak dawniej. - Powiedział cicho do portretu matki.

17 komentarzy:

  1. Uhuhu! Dodałaś <3
    Thx za posłuchania, LOFFF

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, dodałaś.
    Tak na pierwszy rzut oka to widzę masę błędów, ale poprawię ci je jutro albo po prostu, jak będę miała czas.
    Ale oby tak trzymać, z długością wszystko ok. :)
    Dużo Ci życzę na następne rozdziały. <3
    Mila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie dużo weny, bo coś mi słowo umknęło. XD

      Usuń
  3. Wiesz, jeszcze nawet miesiąc nie minął. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie!
    Już miałam usuwać z ulub. :/
    Fajny fajny rozdzialik;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Love this. Kiedy next???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie liczyłabym na szybko, radzę uzbroić się w cierpliwość. XDDD

      Usuń
  6. Kiedy następny rozdział? Juz prawie rok minął😔

    OdpowiedzUsuń